W sobotę zawitało u
nas 75% bandy Pąpiru Często Zmory w okrojonym o Barbasię składzie. Szybka
analiza mapy ulubionych bandy Gór Izerskich i plan gotowy. Długo do nocy
sprawdzany był zadziorny charakter Gabry, toż to zmora jak się patrzy, a rusz
ją jak śpi albo lepiej zabierz jej smakołyk. Pokazała, że uległość to obszar
dla niej całkowicie obcy. Kochana warkotka. Rano budziki zostały zamordowane i
spacer w Izery okazał się popołudniową wycieczką. Zaplanowana trasa i czas,
który pozostał do zmierzchu, analiza faktów, tempo na rekord :)
Z Polany
Jakuszyckiej do Działu Izerskiego, niewielkiego wzniesienia (904 m n.p.m.) między Przełęczą Szklarską a Polaną
Izerską wszystkie ogonki grzecznie maszerowały na smyczach. Ruch cyklistów
natężony, Gabra najchętniej upolowałaby każdą pędzącą oponę. Jeszcze kilka
wspólnych wycieczek i ludzie nie będą potrzebni Jaremce, Bogusiowi i Gabrze,
sami potrafią się prowadzić na smyczach, kilka lekcji z czytania map i znaków i
ruszą we trójkę :)
Z Działu Izerskiego poszliśmy do Harrachova, dla Gabruni,
żeby posłuchała rodzimej czeszczyzny. Za granicą zrobiło się jakoś zimniej,
mgła się podniosła, jesień czyli podzim zaczęła się wprowadzać w Izery. Minęliśmy Tkacze = Mytiny, polską wieś
położoną między Szklarską Porębą a Harrachovem, która w 1958 przeszła do
historii. Została oddana Czechosłowacji w zamian za stok góry Kociecz i Martwy
Wierch. Dzięki tej zamianie końcowa stacja PKP stała się końcową stacją ČSD. Harrachov uzyskał połączenie
kolejowe z resztą Czech. Hurra :)
Stąpając po polskiej a może czeskiej ziemi,
przez pole golfowe, czerwonym szlakiem wzdłuż Izery, w tempie wyczynowym
dobiegliśmy do podnóża Bukovca, rezerwatu przyrody, który wygląda jak
gigantyczne mrowisko. Bazaltowy stożek, jeden z największych w Europie, słynie
z bogactwa flory i wspaniałych widoków na Karkonosze.
U podnóża Bukovca
schowała się malownicza wiosenka Jizerka, najwyżej położona wiosenka w czeskich
Izerach i najwyżej położona stale zamieszkała czeska wioska, położona nad
potokiem Jizerka dopływem Izery. Dzieliło nas od Jizerki jakieś 1,5km ale
słonko pogroziło nam palcem, że czekać na śpiochów nie ma zamiaru, na drugą
półkulę pójdzie sobie za chwilę niedługą, zmierzch stoi już za progiem. Jizerka
musi poczekać na nas a raczej banda Pąpiru na Jizerkę. Nasza wina, bo nie
trzeba było mordować budzików :) Krótki odpoczynek, przerwa na kanapki i
bieganie za patykiem, wzorowe oszczekanie intruza, który nagle wyłonił się z
lasu i pora wracać do Polski. Stromo, ślisko w dół do mostu na Izerze, którym
opiekuje się św.
Jan Nepomucen. 15 lipca począwszy od 2005 roku odbywa się tu
polsko-czeska biesiada w atmosferze przyjaźni i wspólnej troski o Góry Izerskie.
W przyszłym roku, jeśli się w ten szczególny poniedziałek zbierzemy, wyruszymy
świętować izerski sojusz przy kiełbasie i piwie. Gabra miała chwilowe
wątpliwości, czy warto wejść na most, czy może lepiej pozostać w ojczyźnie.
Ostatecznie ruszyła za stadem w kierunku Orlego. Trzy psy zmierzające do
jednego celu, zaskoczenie dla turystów rowerzystów i powód do uśmiechu dla
młodzieńkich cyklistów z Czech. Tak wesołej psiej bandy jeszcze nie widzieli ?
Na koniec był przystanek na Orlu i spacer przy zachodzącym Słonku do Przełęczy
Szklarskiej. Tak tak w Polsce, zaraz za Granicznikiem (870 m n.p.m) mgły
ustąpiły, wyszło Słońce i ledwo zaszło jak Pąpiru, Gabra, Boguś, Jaremka i
reszta zapakowali się w cienkiego i pojechali do domów. Po niemal 20 km w
Izerach Jaremka spała i spała… aż się wyspała :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję