wtorek, 8 listopada 2011
Barbara Bolesławiecko-Lubiechowska
Pochodzenie Barbary jest tak samo tajemnicze jak zabójstwo Laury Palmer. Znaleziona w lesie, przygarnięta przez wrażliwe na krzywdę serce Marysi swój dom znalazła w Lubiechowej, u PaPiruska. Rozgościła się w tym pięknym domu na dobre. Bez zastanowienia broni tam swojego miejsca, zazdrosna o każde inne stworzenie, które tam zawita. Nie wolno się na nią za to złościć, wreszcie ma swój dom i walczy, bo strach przed odrzuceniem jest w niej ogromny. Mimo tego, że ktoś kiedyś postanowił się jej pozbyć, kocha ludzi. Uwielbia pieszczoty, chociaż potrafi być też wyszczerzonym potworkiem. Trzeba wykazać się sporą stanowczością i zignorować jej złości, kiedy się chce ją na przykład wyprosić z bagażnika. Trochę straszy, chociaż wie, że ostatnie słowo należy do PaPiruska. Z Jaremką mają podobne zaborcze podejście do swojego. Obie dziewuszki mają za sobą kilka kłótni i parę bójek. Na razie górą jest Basiek. Dla nas to miniaturowy Australian Cattle Dog, szczeka równie przejmująca, aż się od sufitu odbija. Może wśród przodków ma teriera albo sznaucera, bo uwielbia grzebać w ziemi i płoszyć gryzonie. Baśka panicznie boi się huku i rzucanych w nią przedmiotów. Co przeżyła? Pewnie wiele złego. Na pewno ktoś ją kiedyś przytulał i oswajał. Znudziła się, nie urosła na czyjegoś psa marzeń, zaczęła przeszkadzać, pojawił się inny pies? Nie warto dociekać, to już za nią. Teraz szkoli się w poszukiwaniu zrzutów i radości z życia. To drugie przychodzi jej z łatwością. Wystarczy pójść z nią w łąki i do lasu. Barbarka kipi szczęściem i energią. Wszędzie jej pełno. Można zaryzykować i stwierdzić, że jest tak paskudna, że aż piękna. Nosi się jak rasowy pastuch! Magda mówi, że trafił swój na swego, obie szaleństwo i naturalną wesołość mają we krwi. Baśka unika rozgłosu, nie chce być medialna, ucieka przed obiektywem. Pilot jednak, nauczona przez dzikie zwierze, doskonale sobie z tym poradziła. Barrrabarra jest w jej ujęciu fotogeniczna. Co do przyjaźni obu pań, to na spacerze zachowują się jak dwie ciotki. A co u nas? Spacerujemy wieczornymi łąkami, Jeremka goni sarny, których nie widać, tylko słychać, bo ciemno. Kusi nas las nocą... Na niebie klucze gęsi, które kierują się na zachód. Pięknie ogłaszają, że już pora jesieni. Ludzie zadzierają głowy i patrzą jak złota jesień odlatuje kluczami. A może to zima nadlatuje. Jesień w tym roku to walka lata o jeszcze chwilkę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję