Lisia i najazd ciotek :)
Wreszcie się udało odwiedzić Lisię w jej dom
u. Silna grupa ciotek uzbrojona w zabawki i smakołyki zaskoczyła ślicznotkę. Wiolinka razem ze swoją rodziną oprowadziła gości po całym domu. Pokazała koci pokój, swój plac zabaw, sypialnię i przedstawiła kotom. Wszędzie jej pełno, przemieszcza się w podskokach z prędkością błyskawiczną. Wszystkich lubi, do każ
dego się cieszy, tylko czasem sprawdza, czy może uda się
nowego człowieka zdominować albo nastraszyć igiełkami. Jest pomniejszoną kopią mamy. Tak samo się patrzy, identycznie się porusza, jest równie wesoł
a i zadziorna. Po tatusiu odziedziczyła linię grzbietu. Potrafi ju
ż zrobić siad na polecenie i bez wytchnienia aportuje. Może czasem trudno jej się rozstać z tym co
ma w pysku ale nie złości się, kiedy się jej aport odbiera. Wśród ochów i
achów nad jej
urodą, pięknymi dziewczęcymi oczami i zalotnymi rzęsami, czuła się doskonale. A swojej ludzkiej babci sprawiła ogromną radość i dostarczyła wzruszeń, bo najwyraźniej zapamiętała zapach, głos albo
coś zupełnie innego i przywitała ją nadzwyczaj ciepło i wylewnie. Lisia pozwala brać się na ręce, nie boi się dotykania brzuszka i
łapek. Widać, że jest wspaniale socjalizowana i czuje się doskonale w swoim domu.
Mała, piękna, zadziorna, radosna szczęściara. Nie można się napatrzyć na jej entuzjazm w zabawie i zapał w poznawaniu nowego. Mama Jeremika od razu się zorientowała, gdzie była jej pani. Być m
oże nie szaleje z radości na widok swojej córec
zki ale na jej zapach zareagowała machaniem ogonka i wyraźnym ożywieniem. Jeszcze troszkę Lisia podrośnie i liczymy na wspólne, rodzinne spacery.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję