czwartek, 24 listopada 2011
Miłość nie, jedno ma imię ;)
Nagle spod łóżka, za sprawą kociej łapy Zulusa, wytoczyła się czerwona jeżyna. Piłeczka, która o mały włos nie dotarła nad morze. Wyłowiona podczas wiosennych wizyt nad Bobrem, zabawka, i to jaka. Dzisiaj ukochana. Wspomnienie leniwego plażowania i beztroskich chwil nad wodą, kiedy czas nie gonił, dzień był nieprzyzwoicie długi a słońce operowało z całych sił. Pamiątka z czasów panieńskich. Dziś właśnie wyturlała się na forum i się zaczęło. Głupawka bum bum i szwunki, skoki, zeskoki, aż głowa boli. Jak boli to ją trzeba pomasować, najlepiej o materac a materac podrapać. Skakać dalej i dalej. Kot zwiał, schował się i patrzył jak jedna jeżowa czerwona mała rzecz potrafi zmienić Jaremkę w diablika chochlika.
A to wszystko dlatego, że ciemno się robi za szybko i trudno rozładować baterie na spacerze.
A na dodatek Jaremka to wieczne dziecko.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję