poniedziałek, 1 czerwca 2015

Ostatnia lubiechowska majówka 2015. Nieurojona, potwierdzona radość.



Maj nam zleciał błyskawicznie, mgnieniem oka skupionego na Jaremczynie, Horbosiach i innych sprawach, o których mądrzejsi mówią, żeby nie myśleć. 
Na samym końcu maja ogon Witolda wymagał wymycia, Gabra została przejrzana od środka a wieś kaczawska raczyła słońcem i smakołykami. Stajnia pełna jaskółczego szczebiotu, 
coś tam się wykluło pięknego ale jeszcze nie widać, pliszki, pleszki, rozśpiewane ptasie życie z mozołem karmienia, wiosna dojrzewa. Lato przyniesie piękną niespodziankę, nowe życia, wyczekane. Obecnie grubnięcie i senność, wyciszenie niezwykłe dla szalonej istotki. 
Nosi w sobie tajemnicę. Maj 2015 roku z wielu powodów będzie niezapomniany, począwszy od Quilka i jego sukcesów, przez toster, debiuty pielęgnacyjne aż po bijące na USG serduszka w 3 centymetrowych, zupełnie nowych, pierwszych Często Zmorkach. 
Po wyjątkowym maju, czas na jeszcze bardziej ekscytujący czerwiec, który zaczął się od Przykrzaków, pastw i Kochlika. Co to będzie, czasu nie ma, zawsze jest, nigdy jest, tu i teraz idealnie wręcz. Jaremka wysiadywała cebulę, obok fasola wysiana, plonów się spodziewamy na wielu frontach. Zalesie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję