środa, 30 listopada 2011

papa raci u Bodzieszka


Oto co robi pies myśliwski jak myśli, że nikt go nie widzi. Zostawimy to bez komentarza. Wystarczy spojrzeć na wzorową Basię i wyjątkowego spokojnego niedźwiedzia kaczawskiego. Na szczęście papier T w pogotowiu./ Zdjęcia : dumna właścicielka B&B

Antymalarz jesienny i lubiechowska banda


Dziś wielkie święto w Kromnowie. W związku z tym każdy zabobrzański Cardigan odbył poranny spacer świąteczny do lasu. Szczęściarze odnaleźli zgubioną wczoraj po ciemku smycz. Całą noc przeleżała w lesie i czekała. Nigdzie nie poszła, była tam, gdzie ją wczoraj zostawiło nasze roztargnienie zbieraczy szyszek. Jak bez smyczy wrócić do domu? Wystarczy poprosić o pomoc w lecznicy Ostoja! Dziękujemy, już tam wiedzą za co :) Pierwszy deszczowy dzień od kilku tygodni wcale nas nie zmartwił. Kolory się trochę pozmywały ale za to rośliny odetchnęły z ulgą i sarny, bo ozimina zacznie rosnąć i brzuszki głodne przed zimą nakarmi. U nas też było święto. Do domu wpadła banda Lubiechowa, Bogo, Baśka i Magda. Zulus aż się posikał ze szczęścia. Zwłaszcza, że zapakowany w przenośny domek wybrał się ze sforą na badania. 5,2 kg kociego szczęścia pokazało nam swój pęcherz, w telewizorku wyglądał doskonale. Baśka, Bogutek i Jaremka cierpliwie czekali w samochodzie i nikt nikogo nie zjadł. W nagrodę był spacer, dla Basi nornice a dla wszystkich ćwiczenie chodzenia w zaprzęgu. Miśka z Baśką wyraźnie chcą się zaprzyjaźnić, tylko jeszcze nie teraz, może następnym razem. A, że mgła i wilgoć to i zdjęcia zamokły :)

poniedziałek, 28 listopada 2011

W pół drogi na Księżyc

Ekspedycja MAREJKA w składzie: Jaremka i reszta. Cel wyprawy: pół drogi na Księżyc. Data: 27 listopada 2011. Godzina: ok. 12:00. Done! W pół drogi na Księżyc niewiele widać, ledwo koniec ogonka i czubki butów. Nie dość, że jakieś opary to jeszcze wiatr zamyka powieki i odbiera oddech. W pół drogi na Księżyc horyzont nie istnieje, jest tylko niezmierzona mleczna rzeczywistość i skrawek kamienistego podłoża pod nogami. W pół drogi na Księżyc może niepokoić ale nie wtedy, kiedy jest się z tam z kimś kto jest całym światem. W pół drogi na Księżyc całym światem jest każdy przyjaciel. Warto sprawdzić, żeby docenić gdzie swój świat ma środek.

niedziela, 27 listopada 2011

Spacer w chmurach z Laurentem, Wysoki Kamień, Izery



Jedno małe marzenie i plan się spełniło. Obietnica, że jeszcze w tym roku Jaremka pójdzie w góry ziściła się. PKSem do Szklarskiej Poręby. Na początek wizyta na trójkowym skwerku u Ducha Gór, z prośbą o piękną pogodę i dobry szlak. Karkonosz wysłuchał, podarował nam słońce i piękne widoki. Poszliśmy czerwonym szlakiem, na Wysoki Kamień. Najpierw było lato a im wyżej tym większa zima. To jeszcze nie śnieg, to tylko zmarzlina z drzew zdmuchana na drogę. Na Wysokim Kamieniu (1058 m n.p.m.) rządził dziś wicher, zimne górskie powietrze, za którym tak tęskniłyśmy. Aż dziwne, że nas ze skałek nie zdmuchnęło. A wejść na skałki musiałyśmy, żeby na Szrenicę i Śnieżne Kotły popatrzeć i na chmury, które szurały po grzbietach. Do nas też je przydmuchało, więc to był spacer w chmurach. Trochę jak we mgle ale jednak inaczej, bez wilgoci i nie tak gęsto. A z chmur schodząc na ziemię można wypatrzyć Chrobotka Koralkowego, który zaczyna się już lekko czerwienić. Trasa wycieczki prowadziła dalej czerwonym szlakiem przez Zawalidrogę do Rozdroża pod Zawaliskiem, piękne skały po obu stronach szlaku, na które trzeba było chociaż na chwilkę wejść. Lekko oblodzone jak staruszkowie z nalotem siwizny. Przepiękne listopadowe krajobrazy izerskie. Z Rozdroża zeszliśmy na ścieżkę do kopalni kwarcu Stanisław, która jest najwyżej położonym kamieniołomem w Polsce (ok 1050 m n.p.m.). Nazywana jest kopalnią w chmurach, co dzisiaj bo tak zrozumiałe :) Kopalnia słynie z wysokiej jakości kwarców mlecznych i różowych, które wydobywali tutaj Walonowie w XIV-XVwieku. Kopalnia zmieniła ostatnio właściciela, kto wie, może wkrótce nie będzie można bezkarnie tu zajrzeć.Potem była pogoń za czarną wiewiórką i powrót do Szklarskiej Poręby, szlakiem niebieskim, czyli Białą Doliną. Towarzyszył nam znikający w chmurach widok Wysokiego Kamienia. A w Szklarskiej Porębie pasło się sześcioosobowe stado bardzo przyjacielskich koni. Szkoda, że nie byliśmy przygotowani na to spotkanie i tylko pogłaskać mogliśmy piękne końskie głowy i dobrym słowem obdarować. A potem raz dwa przez miasto na dworzec i do autobusu, autobusu z niespodzianką:) A na wycieczce był z nami Laurent albo my z nim, bo tylko on znał trasę ! Jaremka jest najdzielniejszą cardiganką pod słońcem, nie widać po niej wcale, że w sierpniu została mamą i wykarmiła wesołą dziewiątkę dzieciątek. Dzisiaj szalała jak zajączek, a lodowe przysmaki bardzo jej smakowały.

sobota, 26 listopada 2011

zaprawa w Kaczawskich przed Izerskimi


Po dniu pracy wytężonej z pięknym planem na jutro potrzebna była rozgrzewka. Biegusiem po okolicznych górkach. Ścigałyśmy się dziś ze zmierzchem. Na pierwszej górce zatrzymała nas bardzo zabawna butelka. Wybawiła Jaremkę i została, czekając na kolejne szczęki. I słońce też tam było, szło z nami chwilkę, żeby zniknąć za chmurami. Pojawił się też wiatr. Dawno go nie było, prawie zapomniałyśmy, że wiatr w ogóle istnieje! Jaremka aż się z tego wszystkiego wytarzała w czymś pachnącym dziczą ;) W lesie spotkałyśmy wesołego, ciekawskiego lisa i patyki. Lis zwiał, patyki zostały. Doskonale rozgrzewa mięśnie wbiegnięcie na Szybowisko. Szybko, szybko bo po zmroku nie uda się zerknąć na góry. Udało się. Widok w kolorach szaro-niebieskich zachwycający jak zawsze. I my tam jutro gdzieś w tym widoku się zatopimy i będziemy tym widokiem. Tylko nas z Szybowiska widać nie będzie bo za małe jesteśmy. Ławeczka Aeroklubu Jeleniogórskiego bardzo wygodna. Widać z niej więcej, nawet samolot schowany w hangarze. A na koniec z górki na pazurki do domu. Spakować mapy i wszystko inne, co trzeba ze sobą zabrać. Trzymamy kciuki za pogodę i prosimy niebo, żeby nie spadło deszczem, bo mamy plan!

piątek, 25 listopada 2011

goście weseli :)




Tyle radości zjechało dziś do kotlinki. Z bardzo daleka przyjechał Louigi z Agatą i Turim, z trochę bliżej Bodzio z Basią oraz Magdą i BOBkami a z całkiem niedaleka Milva i Jamil. Jamil to nasz ziomeczek, upodobał sobie Jaremkę, nie ustępował w tym Loui Loui boski i piękny jak szlachetny rumak. W ruchu jest jak strofa noblisty. Milva trzymała się z boku i pilnowała, żeby nikt nie próbował wciągać ją w głupie przecież szaleństwa. Wspólny spacer wyglądał jak jedno wielkie psie radosne szaleństwo. Jaremka starała się nadążyć za grzywkami, nie jest tak zwrotna ale za to niesłychanie ambitna. Boguś węszył, Basia cieszyła się z wycieczki do miasta?! A chińczycy byli sobą, czyli wszędzie, radośnie i bez nerwów. Idealna paczka na spacery. Dla Jaremki i Basi doskonała lekcja a dla ludzi okazja nacieszyć się swoimi serduszkami na czterech :) Magda była dumna z Basi a pani z Jaremki, bo obie nerwuski były bardzo grzeczne i towarzyskie.Hitem była wspólna podróż samochodem, czyli Basiek i Misiek na jednym siedzeniu. Jereminka chyba marzy o grzywaczu, swoim osobistym, nie tylko ona! Dziękujemy za wesołe spotkanie. Czekamy na kolejne. A migawka za obiektami nie nadążała. Jakość zdjęć wstydliwie wątpliwa ;)