sobota, 4 maja 2013

U Leszka w Różyńcu. Nowa koleżanka, Samba Staffikowska


 Psie zbiorowisko w Różyńcu, w każdym kątku po psiątku, wyraźnie dominowały rasy brytyjskie. 

Zupełnie nowa koleżanka Samba, młodziutka Staffordshire bull terier, wesoła i skora do zabaw, 
dwa Wilczarze irlandzkie, dwa Foksteriery krótkowłose, Welsh corgi cardigan oraz Barbara i Cyrus czyli w sumie wielkie zamieszanie i hałas. Każdy dobrał sobie towarzystwo do wygłupów. Jaremka zakochana w Cyrusie, Samba ciekawa każdego, Foxy trochę z grupką, trochę w poszukiwaniu kocich kryjówek, 
Basieńka wszędzie i nigdzie a Wilczarze jak to one lwimi skokami tam, gdzie największa zabawa. Ofiar nie było. Ciotki wredotki tresowały Sambuszkę, nieskutecznie, bo dziewczątko uparte i optymizmem przełamało początkową niechęć, przynajmniej u Jaremki. Kto stał za płotem to pewnie myślał, że to niezła psia fabryczka albo rasowe dość schronisko. 
God save the intruder !To był dopiero miły początek jeszcze przyjemniejszego. Marysia zgoniła zza prądu Dosię z synkiem Leszkiem. Źrebak wygrał nawet z piłeczką. Psy, co do jednego, przybiegły obwąchać to zjawisko. Dosia cierpliwie ignorowała szczekających gości. 
Leszek, pachnący sianem i mlekiem, taki jakiś większy pies, dużo większy, trzeba go rozbujać. Przodownice Gabra i Jaremka z nakręcaczem Bogusiem, wszyscy starali się jak mogli a Leszek nic. Mama stoi to i on nic sobie z tego zgiełku nie robił. Dzielny, kochany maluszek, cud, pierwszy taki w życiu Jaremki. 
Mama wyczyszczona, Leszek po przeglądzie i można iść na zielone, pora obiadowa, w menu koniczyna. Taka łąką miękka, głupio stać w miejscu, zwłaszcza, że towarzystwo do biegania chętne. Gabra nagadała Mesajance, Boguś popisywał się cyrkowymi umiejętnościami, ktoś tam znalazł kość, ktoś inny kość zabrał, kość odziedziczył Cyrus, razem z ukochaną piłeczką, która okazała się zgubna. Tak nam wesoło i pachnąco mijał piątek w Różyńcu. Zabrakło tylko słońca, poza tym wszystko było niemal idealnie. Od tego piątku czarne koty z pewnością będą unikać psich zlotów przed stajnią… Leszku rośnij, rośnij, rośnij, już wiemy, że następnym razem bez jabłek nie ma co Cię odwiedzać :) Był też dziewiąty piesek, ale zbyt maleńki i jeszcze troszkę wystraszony, więc został w domu i farbował się na zielono. W zasadzie na koniczynowo… zgodnie z łąkowym trendem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję