poniedziałek, 4 lutego 2013

Piechowicka Góra - Grzybowiec -Trzmielak - Ostrosz (LY)

  Niedziela zaczęła się kawą bez cukru, rosołem na kurze niosce, potem była kolejna kawa bez cukru i jeszcze jedna. Pogoda się wyjaśniała za oknem. 
Mierząc warunki na zamiary, biorąc pod uwagę czas spędzony z kawą bez cukru i Cukiereczkiem (word)  wybór padł na trasę wybitnie niedzielną – południową Pogórzem Karkonoskim. 
Z Piechowic pod górę up up up, stromo na Piechowicką Górę (604 m n.p.m.) lasami regla dolnego. Trochę śniegu, dużo słońca. Biało a w głowie milky bar. 
W Michałowicach jak to w Michałowicach, niedzielna atmosfera, radosne dzień dobry i piękne widoki na zaśnieżone Śnieżne Kotły. Przyjemnie jest w Michałowicach, po prostu miło i przytulnie. Chociaż zimą nie jest tu łatwo żyć. Wszędzie pod górę albo z górki. Up and down ML.  Zostawiamy niebieski szlak, niech biegnie w swoim tempie do Śnieżnych Kotłów, dotrze do celu za jakieś 2 godziny. 
My idziemy zielonym, przez Grzybowiec, kto idzie ten idzie, MajLo goni, bo sarny obrodziły i kuszą niecierpliwe łapki. Grzybowiec (752 m n.p.m.) to najwyższy szczyt rozległego masywu w północno-zachodniej części Pogórza Karkonoskiego. 
Masyw pięciu grzbietów, dziś dane nam było zdobyć trzy z nich. Kiedyś, kiedyś temu dawno na zboczu Grzybowca czas spędzał Otto von Bismarck, Żelazny Kanclerz, dzisiaj pomieszkuje tu Puchacz Zwyczajny i właściciele pensjonatu za zasiekami i ogrodzeniami. Wstęp ogólnie zakazany. 
MY Zawsze Akceptujemy Czytelne Komunikaty (word). Jak dobrze, że nikt nie otoczył szczytu Grzybowiec łańcuchami. Piękna buczyna, przyroda w kolorze nugatu z orzechami. Donutello is so welcome here. A MY dalej w kierunku północno-wschodnim, przez Trzmielak (647 m n.p.m.) i Ostrosz ( 504 m n.p.m.) do Sobieszowa. 
W kaloszach dość ślisko, no ale kto wymyślił, żeby ubrać kalosze ? Po lewej przypuszczalne miejsce ukrycia ”Złota Wrocławia” 12 wagonów skarbów. Po prawej Góra Żar i Chojnik. Sobieszów. Na zakoniec łąka z widokiem na zamek. Dumny zamek, niezdobyty Chojnik. Koniec naszej niedzielnej wycieczki Pogórzem Karkonoskim. We wish cold morning bear won’t wake up again. Bo przyjemniej jest wędrować z Robaczkiem, Cukiereczkiem (word), bo MY Lubimy Uczęszczać okoliczne niedzielne szlaki. Up and down.

6 komentarzy:

  1. Super... ehhh zawsze zazdrościmy tych wypraw :)Szczególnie Biba zazdrości - właśnie śpi i śni o takich wyprawach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na Grzybowcu także była w czasie II-wojny światowej siedziba Luftwaffe
    Pan Puchacz jest wybitnie niesympatyczny i po prostu panoszy się. Kedyś zwrócił nam uwagę, że siedzimy na skałkach za blisko granic jego posiadłości. Aż kusi, żeby sprawdzić w papierach w JG co tak naprawdę do niego przynależy. Też miałyśmy wczoraj z Korą przejđcie Grabowca ale w pryeciwnym kierunku. Ale w koncu byla trasa Borowice+Karpacz Dolny niebieskim
    pozr
    Goska z Kora

    OdpowiedzUsuń
  3. ilekroć zbliżamy się do Puchacza to mam wrażenie, że ktoś nas obserwuje z okna i mierzy do nas z rurki :) Puchacz poszerza otulinę, pewnie ma coś do ukrycia... no i znów o mały włos i byśmy się spotkały :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie przejął ośrodek wczasowy wraz z terenem za grosze. A my pamiętamy z Jankiem czasy,gdy przechodziło się przez środek.
      A z tym stanowiskiem puchacza to chyba pic.
      Sama widziałam poprzedniej zimy dużą sowę śpiącą w dziupli drzewa w Borowicach przy dawnej Limbie...
      I nikt nie grodził...
      To ja już wolę jak kupują Niemcy: odrestaurują/wyremontują i najbliższa okolica jest dostępna.
      Gośka z Korą

      Usuń
  4. Eh, zazdroszczę otoczenia, wypraw, pogody. U nas w centrum totalna porażka...

    OdpowiedzUsuń
  5. Always beautiful. Word, Kochanie ; )

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję