poniedziałek, 18 lutego 2013

Prolog - same baby na Gackowej MY baby




Zaczyna się nasz weekend, weekend pod znakiem szklanki z wyszczerbionym brzegiem. Weekend z godzinnym poślizgiem, weekend dziwnych wiadomości. 
Prolog. Spacer przez lubiechowskie pola toaletowe jeleni i saren oraz dzików. Żółty śnieg, pomarańczowy śnieg, śnieg zapachowy, łuski, bobki, czyje to ślady? Komu to wypadło? 
Jaremka z Basią pewnie wiedzą doskonale, reszta się tylko domyśla, albo wie prawie na pewno.  Tropem byka w ucieczce, żwawo, bo czas nas goni. Nasz cel - Gackowa. Góry Kaczawskie. Grzbiet Północny. 
Las strzelistych świerków i buczyny. Nasz celowy cel - sprawdzić, czy komuś korona z głowy nie spadła, jeśli spadła to komu, gdyby spadła to zabrać i być dumnym. Stromym, jeżynowym, śliskim zboczem w stronę szczytu, oczy i nosy zaprogramowane na wypatrywanie królewskich atrybutów. Królowie się ociągają. 
 
Same baby, MY baby ! I will wait, i will wait for U… la la la LY la la la LY LY…  
One more thing, pay your bill Bill ;) I to już ! :) 
To był dopiero prolog , potem accidenty się wysypały ze szklanki z wyszczerbionym brzegiem.    

4 komentarze:

  1. Bardzo intrygujące zakończenie...
    WHAT HAS HAPPENED NEXT?
    Gośka z Korą

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak tylko gorączka pójdzie sobie to będzie wątek główny, kicham, kaszlę, katarzę :)

      Usuń
    2. życzymy szybkiego powrotu do zdrowia.
      Zima i góry czekają...
      Gośka z Korą

      Usuń

Dziękuję