poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Wyprawa po Wilczarzyka Quilana




Wyprawa po Quilana, prawdziwe święto dla stada. 
Nikt się nie wyspał, bo wszyscy wstali przed słońcem. Nikt też nie marudził, bo cel był wyjątkowy. Pół kraju przejechane, w pogodę dziwną, mglistą, drogami, które nagle okazywały się zamknięte. 
O świcie i poranku świat mijany i oglądany przez szyby był przepiękny, zwłaszcza Karkonosze i pogórze. Jelenie, bażanty, owce nie wypada napisać jakie, zając, i co tam jeszcze było widać… Przyroda nam nie skąpiła wrażeń. Prince przespał całą drogę na tylnym siedzeniu, Gabra z Jaremką polegiwały na wilczarzowej żywej poduszcze, czyli na Mesce bardzo cierpliwej. 
W końcu dotarliśmy do Chrisboa Naif, do Quilana i jego rodziny. Przyjęto nas wszystkich serdecznie. 
Jaremka popisała się nerwicą na widok szeleszczących zabawek i skaczących dzieci, nikt się jej zachowaniem nie przejął. Prince zrobił furorę, Gabra wpadła w ręce małej dziewczynki i bez protestów została przebrana w coś, szczeniaki złamały nam serca. 
Ze wszystkich najpiękniejszy Quilan, nasz chrześniak, chyba wiedział, że już trochę nasz, bo zainteresował się ciotką wredotką. Potem było pożegnanie, trochę smutno, bo syneczek opuszczał dom rodzinny… trochę porozpaczał i zasnął na kolanach. 
W drodze powrotnej zwiedziliśmy zamek Český Šternberk zwany perłą Posázaví nad rzeką Sázavą, który został wybudowany w 1241 roku przez Zdeslava z rodu Divišovců i po dziś dzień znajduje się w rękach prawowitych spadkobierców rodu. 
Jedną z atrakcji zamku jest pokaz sokolnictwa, można posłuchać i popatrzeć na ptaki drapieżne służące myśliwym. Wnętrz nie odwiedziliśmy, bo chyba z psami nie wypada ;) 
Ominęła nas możliwość obejrzenia portretów 63 przodków, srebrnych figurek, biblioteki z bogatymi zbiorami, saloniku myśliwskiego z licznymi trofeami… Za to skorzystaliśmy ze słońca a Mesajanka z Gabrą i Jaremką zażyły kąpieli w strumieniu płynącym u podnóża zamku. 
Było sielsko anielsko i może trudno w to uwierzyć ale gdzieś w oddali krążył Żółw Wędrowny ;) Quilan czyli PanQ uczył się trudnej sztuki chodzenia na smyczy, szło mu raz lepiej, raz nie szło zupełnie. 
Do domu wracało się szybko, wszystkie zamknięte drogi jakimś cudem świątecznym były już pootwierane. To by było na tyle. Niech nam chrześniak rośnie zdrowo. Najpiękniejszy chrześniak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję