poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Niebieska wiosna w Lubiechowej z pacjentem Rudym




Trzy dzierlatki wariatki na wiosennym spacerze w Lubiechowej. A jak wiosna to baterie naładowane nową energią na zabawy, wywrotki, gonitwy i sprzeczki. Gejzer radości na 12 łapach. 
Sucze tornado niszczycielskie, ściółka leśna fruwała, bez krzty litości dla kwitnących obficie nad Kamionką Przylaszczek pospolitych z rodziny jaskrowatych. 
Przylaszczka objęta jest w Polsce ochroną gatunkową, no ale wytłumaczyć to wariatkom? Jak? ;) Roślina trująca, spożyta w dużej ilości może uszkodzić nerki, błony śluzowe jamy ustnej, żołądka i jelit, spowodować omdlenia, biegunki, drgawki… trudno się Przylaszczką delektować, bo w smaku jest gorzka i piekąca. 
To dlatego, że zawiera protoanemoninę. Jedynie sarny są smakoszami tej rośliny, pewne tajemnicze mikroorganizmy ich przewodu pokarmowego neutralizują toksyny. Zwana trojankiem, wątrobnikiem – ze względu na kształt liści, wietrznicą. 
Trudno z Przylaszką sąsiadować, bo zjada dużo wartości odżywczych. Kiedyś zastępowała herbatę, leczona nią żółtaczkę, kaszel, gorączkę, bóle głowy, choroby skóry. 
Naznaczona przez stwórcę wątrobianym kształtem liści była naturalnie podejrzewana o lecznicze właściwości w schorzeniach tego organu. Herbatkę z liści pito przy kamicy nerkowej… Najbezpieczniej  dla zdrowia jest nosić ją w woreczku, zawsze przy sobie, żeby zapewnić sobie miłość mężczyzny. 
Która wierzy, to my wiemy, gdzie rośnie ;) Szwedzki symbol demokratów. Obok Przylaszczki nieśmiało zakwita Miodunka miękkowłosa z rodziny ogórecznikowatych. Bezpieczna, bo ani taka znów efektowna a na dodatek rzadko wykorzystywana w medycynie naturalnej. 
Stosowana w chorobach górnych dróg oddechowych, płuc, przy chrypce i kaszlu. Kamionkowy las zakwita na niebiesko początkiem wiosny a i Czosnek niedźwiedzi wychodzi spod liści. Mniam mniam :) A czemu w sadku Wituś się nudzi? To już się nie nudzi, Jaremka z Gabrą Witusia pięknie rozbujały a przy okazji ubłociły się po nosy. A jakie zadowolone i jaki Wituś rozbrykany, jak źrebak. Potem był spacer z FrankenRudym. Wietrzenie poszarpanej skóry. 
Nasz Rudek biedny powoli wraca do zdrowia, chociaż jeszcze go czeka to i owo. Panowie z lecznicy Ostoja i Pąpiru już o to zadbają, żeby jeszcze tego lata poganiał z wielbicielką Gabrą i fanką Jaremką. Na koniec prace stajenne. Jaremka oswajała się z zadnią stroną Witusia, oceniała, kto się bardziej ubabrał w błocie. Wreszcie łaskawie uznała, że nie trzeba szczekać za każdym razem, kiedy koń się w stajni poruszy. Nigdy nie jest za późno na naukę. Zawsze jest czas, żeby zmądrzeć, nawet po sterylizacji ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję