poniedziałek, 21 lipca 2014

Tu, gdzie nam się nigdy nie nudzi



Lepszy od najsilniejszego barbituranu, Witold uspokaja bez recepty. 
Specjalna dygresja dla Pąpiru, odnośnie barbituranów, które stosowane są np. w leczeniu padaczki, taki proszę Luminal, ostatnio lepiej poznany, pochodna kwasu barbiturowego… i teraz ciekawostka nomen omen: nazwa barbituran to połączenie imienia kobiety i moczu. Pewna Barbara udostępniła swą urynę do badań, z mocznika zawartego w jej hojnym darze, w drodze syntezy chemicznej,  uzyskano pierwszy barbituran… Wszystko się jakoś dziwnie układa. 
Czyż nie ? Witold na nasze szczęście nie powstał w laboratorium, być może jest syntezą, trudno to jednak stwierdzić nie znając jego rodziców. Z pewnością ma spory udział w analizie, zwłaszcza po bardzo ciężkim tygodniu. Podczas czyszczenia i karmienia zawsze dochodzi do rozpadu stresu. Może to być również całkiem nieświadoma analiza filozoficzna … w towarzystwie zajętych bardzo jaskółek, które troją się dosłownie, żeby wypełnić brzuszki mieszkańców gniazda. 
Obecny lęg ma troje rodziców, jak to wyjaśnić? Wysnuły się różne teorie. Podobnie zapracowane są Pliszki siwe. Oba gatunki to skuteczni myśliwi. Niech im Darzy cała okolica. Na pokocie drobne owady w niezliczonych ilościach. A wieczorem, ku ogromnej uciesze gawiedzi zgromadzonej w amfiteatrze Stary Wóz, pokaz wyjątkowy. 
W złotym blasku zachodzącego słońca Magda, Witold i stada krwiożerczych gzów. Emocji i wrażeń więcej niż na rodeo. Witold zmuszony był brykać, gzy zmuszone były go kąsać a Pąpiru nie miała wyjścia, musiała nad tym zapanować. 
Ach to było widowisko ! Kto się bardziej spocił, widownia, czy aktorzy ? Niech to zostanie tajemnicą łąki. Złota kula zniknęła za Kaczawami, sarny nie odważyły się pojawić na pastwisku. Na Kamionce zebrały się czarownice i hałasowały. 
Sobota w Lubiechowej, po długim tygodniu, po wielkim upale.  Nic nie działa lepiej, no może morze albo góry. Z porównania wysnuwa się jeden wniosek, życie nasze piękne jest dzięki przyjaźni :) Okolica to tylko potęguje. Spało nam się smacznie, na dobranoc przyleciał nietoperz. W Starożytnym Rzymie wierzono, że nietoperz odpędza nieszczęścia, Chińczykom od zawsze przynosił szczęście... zatem zjawił się w samą porę, on i dziesiątki kolejnych, które zamieszkały w gościnnym domu Pąpiru. Towarzysze czarownic :) Słowiańskie "pokojowe pieski diabłów"; piesków nam nigdy dość. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję