środa, 27 kwietnia 2011

W lesie / Jan Brzechwa

Życie przede mną leży, życie ode mnie bieży,
Kto wierzy, ten nie mierzy doczesnych swych rubieży.Budzę się wczesnym rankiem, patrzę na ciebie śpiącą,
Idę do mego lasu w ten szum i w to gorąco,Biegnę w pochło
nną zieleń, śpieszę w zacisze nasze,
Polne owady płoszę, leśne słowiki strasz
ę. Życie przede mną leży, życie ode mnie bieży,
Mówię to jak najprościej, wyznaję
jak najszczerzej, Spójrz, co się dzieje we mnie! Spójrz, jak omdlewam cały, Tak śpieszno mu w te leśne ochłody i upały. Trawa się ściele w lewo – trawa się ściele w prawo,
Kto mnie zanurzył w tobie, moja zielona trawo? Twarzą upadam w rosę, czuję, i wiem, i słyszę,
Jak pają
k na swej nici nade mną się kołysze,

Jak słońce karbowane od liści się odbija,
I jak to życie leśne, weseląc się – przemija. Trawa po wierzchu śliska, od spodu chropowata,
Z warg moich, jeszcze
gorzkich, znój całonocny zmiata, Z mrowiska płynie strumień takich znikomych istnień,
Że choć na liśc
iu nikną – świat dla nich trwa bezlistnie, A ja to wszystko widzę i śmieję się w podziwie
Dla tej radości le
śnej, gdzie sercu tak szczęśliwie. Śpiewam – a drzewa szumią. Śpiewam – a życie bieży,
I wszystko jak najprościej, i wszystko jak najszczerzej. Milczę – a

trawa rośnie. Patrzę – a dzień dojrzewa,
Biegnę w zielone gąszcze między zielone drzewa,I zna mnie już dąbrowa, i zna mnie bukowina,
I bór wysokopienny dla mnie swój cień

rozpina, I taka cisza we mnie… Cisza co trwa i nuży,
I jeszcze tak

daleko, daleko mi do burzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję