wtorek, 10 grudnia 2013

Domny Torek z Jaremczyna, trochę już nasz kocurek, najpiękniejszy pręgus, czyż nie?




Torek ma się dobrze, Jaremczyn w konsternacji, gdzie ta zima pytają pączki. 
No nie ma nie ma nie ma nie przyszła jeszcze, czekać, nie pękać. Torek niezmiennie apetyt ma tygrysi. Dostał domek, domek obserwuje. Domek od dziadka, profesjonalny, wyposażony przez babcię serdecznie, wygody, poduszki, sucho, ciepło, zapraszamy… miseczka w środku. 
Nasze kocurstwo jadło, Jaremka aportowała. Górka z kostek granitowych, żadne wyzwanie, toż to nie Śnieżka! 
Torek powoli oswaja się z nami, już nie ucieka w popłochu, wycofuje się ale wraca, przygląda się. MajLo ze zrozumieniem wysłuchała prośby, żeby dać kocurowi spokój i nie interesować się nim zbytnio. Oczywiście zrobię to, jak dasz mi spróbować co mu tak pachnie w miseczce… aaaa to nie będę go zaczepiać. Na zaufanie i przyjaźń trzeba sobie zapracować, powoli, pomalutku… Torek przycupnął koło domku i czytał nasze intencje. 
Były dobre, nie uciekł. Tłuściutki jest nasz koteczek, jak przyjdą, jeśli przyjdą, mrozy to nasza odpowiedzialność za niego będzie nas budzić wcześniej i prowadzić do Jaremczyna ze śniadaniem. Po sąsiedzku sąsiad też o koty dba, w dobrej okolicy ten nasz Jaremczyn. 
Torek jadł drugie danie, Jaremka pilnowała, żeby nikt nie zaskoczył naszego koteczka. Mamy cichą nadzieję, że przyjdzie taki dzień, taki wyjątkowy dzień, kiedy Torek otrze się o nogawkę i coś do nas powie. Nie spieszy się, na zaufanie… Wystarczy nam, że w domku zamieszka i, że będzie wciąż przybiegał za każdym razem :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję