wtorek, 19 sierpnia 2014

Dam dara dej Krajowa Częstochowa




Tak blisko Aleksandrii jeszcze nie byłyśmy. Wieczorem, w piątek, apel. Stawili się wszyscy zaproszeni, miejsce zbiórki L u P, dom nr 2, a ulica apelowa :) Kompot ukołysał nas do snu. Podróż nie trwała za długo, dzień ulewny to był. 
Na stadion nad Zalewem Pająk jedzie się przez Liswartę, dopływ Warty płynący przez Lisów… lisów w Warcie nie widziałyśmy. Marysia popędzała, ring 11 czekał. Nie wiemy ile osób na świecie wie, co oznacza podróżować z trzema, po konferansjersku czema Wilczarzykami z tyłu… 
płaskie biodra, zmiażdżone udo, miejsca brak, nie mam jak się ruszyć, ten pies waży tonę. W końcu dotarliśmy, Jaremka przeżyła. 
Na Wystawie Krajowej Oddziału Częstochowa  same sukcesy. Nando BOB i BOG X lokata II, Mesajanka BOS a QUilan Best of Minor Puppy. MajLo nikogo nie zjadła, chociaż całą wystawę ganiała luzem, gapa zapomniała o obroży ;) 
Najbardziej zainteresowane oglądaniem Wilczarzy Irlandzkich było słonko, co tylko któryś z nich wchodził na ring natychmiast się wypogadzało i robiło się upalnie. 
Wilczarze można było podziwiać na boso. Murawa mięciutka, cieplutka. Na zakończenie wystawy w prezencie kąpiel, Jaremka walczyła o życie, aport kusił ale …. 
bywa, że lepiej oddać go większemu. Wgnieciona w wodę nie poddawała się, w końcu pływanie to jej pasja. Tajemnicą niech będzie co nas bawiło, a bawiło nas dużo, najbardziej pewien Ryszard ;) 
Nie wiem, co reszta powie ale nawet największy sukces nie smakuje tak dobrze, jak pietruszkowe pesto :) Ten dzień raczył nas ulewami i głupawkami. Było też słońce i sukcesy. Wspaniale było. Jaremka postróżowała, tym razem bez ekscesów, dojrzewa, nie dziadzieje, przynajmniej nie publicznie. 
Powrót obfitował w Rumunów, były kabanosy, pan z papugą, wrapy, miażdząca moc Wilczarzyków, mnóstwo myszołowów, saren, bielik, zając i najpiękniejsze chmury sierpnia. Dziękujemy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję