czwartek, 28 sierpnia 2014

Jagniątków - schronisko Pod Łabskim Szczytem



Zaczęło się od wrednej baby w autobusie i szturchnięcia, którego nie było, potem przytrafiło się wdepnięcie 
w drużynie i tak właśnie nasza wyprawa nabrała indywidualnego wyrazu.  Kasztankowa ostatecznie, chociaż po drodze bywało różnie. Jednak kasztanowa była najbardziej. Jagniątków zubożał o jedną sarnią polanę, wzbogaca się o mieszkańców. 
Będzie nam brakować tego kawałka trawy z sarnami i skałką. Zostały jeszcze ze dwie :) W lesie straszy podlotami, Rudzik zwyczajny ćwiczy loty i wrzaski, wrzasko-syki. 
Raszka jest gniazdownikiem, maleństwa opuszczają gniazdo po około 2 tygodniach od wyklucia i zaczynają walkę z grawitacją. Gniazda rudzików wcale nie znajdują się wyłącznie na drzewach w dziuplach, najczęściej są schowane w mchu, pod korzeniami, w trawie. 
Gdyby nie pewien plan…  zabawne ptaszynki można obserwować bez końca.  Czarnym szlakiem przez Trzy Jawory w towarzystwie szlaku niebieskiego nasz kwartet wytrwałe wspinał się pod Łabski Szczyt. 
Obowiązkowa kąpiel w Szklarce, głównie dla zdrowia i urody, bo Szklarka według legend była urodziwa, zapewne i zdrowa była, istny ideał, zauroczyła nawet Ducha Gór i sarenkę. Nie ma co spodziewać się szczęścia po kąpieli w Szklarce, to dziewczątko szczęścia nie miało, smok był niegodziwy a Duch Gór za wolny i niecelny. 
Nie dla wszystkich to była wolna sobota. Koń zrywkowy ściągał pnie z Moren, stromizn i błocisk. My szlakiem orzeszkowym, wyłożonym granitowymi głazami, pod górę, z grzybami, w tempie zbieraczy. Z przerwą dla tropicielki Gabry, bo się jej aż palił… nos ;) 
Potem był ten najbardziej zaczarowany kawałek karkonoskiego lasu, tam, gdzie światło jest wyjątkowe i cisza, która daje spokój, zaledwie kilka kroków innego świata, nie da się nie zauważyć. Zaraz za magią rozpościera się widok na schronisko Pod Łabskim Szczytem, Śnieżne Kotły i Szklarską Porębę. 
Pachnie jeleniami, tu sobie lubią poryczeć. Pąpiru badała i dokumentowała florię korkontoi. W schronisku tłum, hałas, gorąc, drogo. Mimo to miło, zwłaszcza na łące z widokami. Turyści bywają przeróżni, znajomi i nieznajomi, zadowoleni i marudni, uśmiechnięci i na odwrót. Niektórzy się po trawie turlają i mają głupawkę, takich omijamy najszerszym łukiem ;) 
Łatwo wyznaczyć północ spod Łabskiego Szczytu, wystarczy wyciągnąć palec wskazujący do Borówczanych Skał, tam właśnie jest północ, Bałtyk w tamtą stronę! Na Batorym pewnie by właśnie tyfon wzywał na obiad. U nas na obiad Izerskie, tradycyjnie zaczęłyśmy od zupy. I tu przerwa na degustację, Jaremka w trybie czuwająco-podsypiającym, w każdej chwili gotowa włączyć sygnał alarmowy, Gabra w drgawkach z emocji, że czas marnujemy a tam w lesie zwierzyna ! No to trzeba było zakończyć głupawkę i turlanie po trawie… Cała naprzód. Kierunek północno-wschodni. Szlak w związku z tym będzie czerwony. Rumiany, kasztankowy…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję