sobota, 26 listopada 2011

zaprawa w Kaczawskich przed Izerskimi


Po dniu pracy wytężonej z pięknym planem na jutro potrzebna była rozgrzewka. Biegusiem po okolicznych górkach. Ścigałyśmy się dziś ze zmierzchem. Na pierwszej górce zatrzymała nas bardzo zabawna butelka. Wybawiła Jaremkę i została, czekając na kolejne szczęki. I słońce też tam było, szło z nami chwilkę, żeby zniknąć za chmurami. Pojawił się też wiatr. Dawno go nie było, prawie zapomniałyśmy, że wiatr w ogóle istnieje! Jaremka aż się z tego wszystkiego wytarzała w czymś pachnącym dziczą ;) W lesie spotkałyśmy wesołego, ciekawskiego lisa i patyki. Lis zwiał, patyki zostały. Doskonale rozgrzewa mięśnie wbiegnięcie na Szybowisko. Szybko, szybko bo po zmroku nie uda się zerknąć na góry. Udało się. Widok w kolorach szaro-niebieskich zachwycający jak zawsze. I my tam jutro gdzieś w tym widoku się zatopimy i będziemy tym widokiem. Tylko nas z Szybowiska widać nie będzie bo za małe jesteśmy. Ławeczka Aeroklubu Jeleniogórskiego bardzo wygodna. Widać z niej więcej, nawet samolot schowany w hangarze. A na koniec z górki na pazurki do domu. Spakować mapy i wszystko inne, co trzeba ze sobą zabrać. Trzymamy kciuki za pogodę i prosimy niebo, żeby nie spadło deszczem, bo mamy plan!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję