niedziela, 13 listopada 2011

Witold-Rudy-Łomy-Okole z ciocią Magdą i dziadkami


Przyjechała ciocia moja ludzka, siostra pani, Magda, przybyła z daleka ale podejście do niedzieli ma bardzo nam bliskie. Cel dnia- agaty z lubiechowskich Łomów. Plan dnia w punktach:
1. Odwiedziny u Witolda, nasz biały kolega dziś się lansował w ubraniu maskującym. Jak zawsze piękny i przyjacielski. Dostał marchewki i trochę pieszczot. Jaremka tradycyjnie Witusia oszczekała, Witoldos jak zwykle to zignorował. Przyjemnie jest wpaść z wizytą do naszego kumpla XXXXL.
2. Zwerbowanie Rudego. Rudy długo się nie zastanawiał i poszedł z nami, był naszym przewodnikiem i świetnym towarzystwem. Doskonale panuje nad Jeremką, ani nie warknęła, pełen szacunek dla village wise Rudego. Rudy zaprowadził nas do Łomów, tu zwanych Kamionką.
3. Stukanie młotkiem. Nie ma to jak rodzina z pasją. Na stokach wzgórza Łomy znajduje się wyrobisko permskich bazaltów. Melafiry są bogate w geody, skrystalizowane klejnoty. Kwarc, ametyst, agat, kalcyt, baryt... pełno tu tego, wystarczy chwilkę się porozglądać i można wrócić z plecakiem minerałów. Zatem rodzina uzbrojona w zapał i młoteczek została w kamieniołomie i realizowała swoje pasje. Rudy miał dla Jaremki inne atrakcje w zanadrzu.
4. Zdobycie szczytu Łomów. Chwilka ryzykownej wspinaczki, kamienie spod łapek uskakiwały, udało się wejść na dobrze znaną ścieżkę i popatrzeć z góry na łomiarzy :) To zaledwie 424 m n.p.m. ale wąska ścieżka, która wiedzie grzbietem robi wrażenie. Rudy prowadził i objaśniał, gdzie są sarnie ścieżki, którędy najwygodniej i stale pilnował, czy z dołu nie nadciąga zagrożenie. Kochany Rudy. Gościnny po lubiechowsku. Misia pozostaje pod ogromnym wrażeniem i patrzy w Rudego jak w idola! Tak, to kumpel, z którym można w głęboki las i bez strachu.
5. Powrót na wyrobisko. Rodzina się mocno wciągnęła w poszukiwanie jajek kamiennych, które skrywają coś! w swoim wnętrzu. Starałyśmy się zarazić tą pasją. No może by się udało, gdyby nie malusieńcy chłopcy, którzy bardzo ale to bardzo chcieli poznać ałała, czyli Jeremkę. Sprawdzian nerwów, nikt nie został zjedzony. Trzeba było to natychmiast odreagować.
6. Ponowne zdobycie Okola. Ciocia nie może wyjechać za morze nie poznawszy widoków, które oferuje Okole! Przecież obiad może poczekać :) Grzbiet północny Gór Kaczawskich, Okole (718 m n.p.m.) najwyższy szczyt grzbietu i punkt widokowy, który oferuje niezapomniane wrażenia. To co widać z Okola trudno opisać, należy się tam wybrać i ocenić samemu. Dziś dodatkową atrakcją były mgły, które otulały kotlinę i dodawały górom magii. W tych pięknych okolicznościach zachwytów nawet inni zauroczeni urodą panoramy turyści nie wywołali szczekania u Jaremki. Kto by się odważył hałasować w obliczu tego piękna!
7. Powrót do domu. Pięknym lasem, bez pośpiechu i do domu. Rodzinny obiad i poznawanie cioci. Już się Jaremka nauczyła, jak ma ciocia na imię. Oswoiła się i postanowiła włączyć do stada. W końcu to siostra pani :)
Résumé: Pod Okolem mieszka początek zimy. Jeremika oszalała, szron jest pyszny !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję