piątek, 14 lutego 2014

Wilków-Leszczyna




Bal się odbył, myśliwski Jelenia i Cyranki a po balu przyszła niedziela. Niedziela leśna i rześka. Ciąg dalszy Pogórza Kaczawskiego, czyli stromo i dziko. 
Na skróty z Wilkowa do Leszczyny. Dziki narozrabiały w gigantycznym mrowisku, mrówki zaspane oglądały zniszczenia. Co te tabakiery nawyczyniały. Sosna Wejmutka nie komentowała. Poszycie leśne zapowiada kolorowy maj, na wiosnę należy tu wrócić i podziwiać, żółto niebieskie kobierce i konwalie i może nawet storczyki i Lilia Złotogłów.   
Podobno wiosna tu stroi się pięknie. Towarzystwo nasze niedzielne podążało ścieżkami dzików i jeleni przez odstawnik, który wciągał. Ważkowy raj i komarowy. 
Perspektywicznie, żeby tylko trafić tu w odpowiednim czasie na ważkowe gody. Błotko, błotko, błotko, szlam, jak to na dnie stawu, którego już nie ma, powoli zarasta i staje się domem dla innych, niż wodne, gatunków. Przejścia, ślady, znaki na pniach. Dziki i jelenie tędy chadzają, ocierają się, wycierają, ogryzają, zdzierają i depczą. 
Ignis Foresto prowadzał ścieżkami, nęciskami, że gdyby się nagle zapadł pod ziemię, to droga do domu wydawałaby się być z każdej możliwej strony i z żadnej. Ważne, że on się nie zapada i wie dokąd i którędy. Jeszcze nam taką atrakcję zapewnił, że ho ho. 
Chmara jeleni przebiegła, spora, z tuzin lub więcej koronowanych samców. Jaremka zamarła, Kania zamarła, dech zaparło.  Lilianna przytrzymywała chmarę gdzieś w dole, wróciła zachwycona i zmęczona, w sam raz do wytaplania się w błocie, Jaremka też sobie nie pożałowała. 
Do Skansenu Górniczo-Hutniczego w Leszczynie trzeba przecież iść wykąpanym. Nawet jeśli pies tam na znaku przekreślony. Lilianna z Jaremką po schodkach ciemnych i stromych dzielnie wylazły na dymarki. Odrobina historii: tradycje górnicze siegają na tym terenie czasów piastowskich, pierwsi hutnicy leszczyńscy wytapiali tu miedź z margli już w XII wieku. 
W Leszczynie drążono sztolnię Charakter i Ciche Szczęście. Bo to trzeba mieć charakter, żeby ziemi wydzierać jej skarby i liczyć cicho na szczęście, że ciężka praca przyniesie bogactwo. 
W skansenie można poznać historię górnictwa i hutnictwa kaczawskiego, zjeść, wyspać się i pobawić. Można też wstać rano i przemierzać piękne lasy, spotkać jakieś zwierzę, posłuchać dzięcioła albo przyjemnie się zmęczyć, bo to teren w górę i w dół. Nasz weekend na Pogórzu Kaczawskim dopełniał się. Zatoczyliśmy koło, w domu czekał pyszny obiad i do domu. 
Trzeba nam mały pokoik w Wilkowie wynająć i spędzić tam więcej czasu, bo to były zaledwie dwie pierwsze łyżki tej wyjątkowo smacznej zupy, w której same rarytasy. Podobno jelenie już zrzucają, żurawie wróciły, kwiatki kwitną, wiosna w lutym! Dziękujemy za 3 dni oderwania od codzienności :)

1 komentarz:


  1. Ciekawą macie w tym roku zimę, wcale nie ma śniegu :) u mnie jest chociaż troszkę, co jakiś czas coś spadnie :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję