Karpacz - Polana - mostek - Dolina Pląsawy - Biały Jar
Dziś obiecane Karkonosze, w odsłonie niedzielnego turysty. Trasa łatwa, przyjemna i... udeptana :) Karpacz Wang lub Karpacz Górny, tam zaczęliśmy wycieczkę. Minęliśmy kościółek i ruszyliśmy szlakiem czarnym w stronę Polany przez Rówienkę. Chmury śniegowe skryły szczyty, Śnieżka dziś się nam nie pokazała. Za to tyle śniegu, ile dusza zapragnie a nawet więcej. W drodze na Polanę była zabawa świerkowa i szaleństwa z Wawrzynkiem, zapisujemy Laurenta na kolejne wycieczki :) Szliśmy sobie, szliśmy wesoło w tej bieli i tak nam było dobrze, turyści się uśmiechali, witali, czasem pytali o pieska z kosmosu. Tak się nam szybko na Polanę zawędrowało, że czasu wystarczyło jeszcze na kawałeczek wyżej, w stronę Strzechy Akademickiej. Na sekundę zza chmur wyszedł grzbiet Kotła Małego Stawu. Nasza ulubiona droga do Samotni otej porze roku jest zamknięta, zbyt niebezpieczna, wszak pod śniegiem nie widać szczelin między kamieniami i łatwo skręcić nogę albo wpaść do dziury... Tam pójdziemy latem. Zegar Czas kazał nam wracać, biegusiem przez Polanę a potem mała zmiana planów, schodziliśmy Doliną Pląsawy. Dolina Pląsawy UWAGA dla Laurenta - zwana Drogą Bronka Czecha to szlak z pieca na łeb, zimą całkiem ale to całkiem przyjemny, udeptany i malowniczy. Rzeka Pląsawa wyrzeźbiła przepiękną dolinę, poradziła sobie z granitami, mała wielka Pląsawa ! Zaraz na początku trasy, idąc od Polany, KPN przygotował punkt widokowy na Skalną Bramę. Herbaty się napić, odetchnąć, popatrzeć na piękny świat i można ruszyć dalej w dół, biegiem, bo tak przecież jest naturalnie, dla Jaremki oczywiście :) I tu się okazało, że nie byliśmy w górach sami. Najprawdopodobniej śledził nas Duch Gór na nartach. Raz tylko dał się zauważyć... a potem niby był o krok za nami ale jak się odwrócić, to znikał w lesie :) Ot taki wstydliwy a ciekawski. Dobrze, że był, nie spotkała nas śnieżyca ani nic innego złego. A las w Dolinie Pląsawy zapiera dech, taki jest zimą przepiękny. Tutaj też wrócimy, żeby znaleźć Dziki Wodospad i tajemnicze ruiny Pańskiego Domu albo skoczni... Na koniec sprawdziliśmy jak sobie radzą narciarze na Liczyrzepie, tłum, harmider, szaleństwo, nie dla nas :) Na koniec wycieczki zeszliśmy do Karpacza Białego Jaru. W autobusie Jaremka nawiązała bliższą znajomość z butami miłego turysty i zdobyła kolejnych wielbicieli. Teraz czeka nas spokojny tydzień, odpoczynek po weekendzie w górach, śniegu... Było cudnie ! A kim był Bronek Czech ? Najwszechstronniejszym narciarzem okresu międzywojennego, olimpijczykiem, taternikiem, szybownikiem, lekkoatletą, muzykiem, rzeźbiarzem, poetą, którego pokonał Oświęcim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję