niedziela, 12 lutego 2012

Zasypane całe miasto

Jaremkowe elipsoidalne skupienia tkanki limfatycznej się spieniły, zakazując tym samym długich spacerów w góry. W związku z tym z radością przyjęłyśmy zaproszenie do Olszyny, tam za bardzo gór nie ma :) Za to jest wielkie lodowisko a pod nim wielkie głębie. W tych głębiach mieszkają ryby, na te ryby polują wędkarze, zkupieni nad dziurą w lodzie. Zajęcie całkiem dla Miśki niezrozumiałe, za dużo siedzenia w ciszy... nie, to zdecydowanie nie jest sport dla niej. Za to kawałek dalej, w lesie to już można się spełnić, zwłaszcza w pracy tropiciela. Sarnie ścieżki prowadziły nas tu i tam, na tor motocrossowy, już nam znany, albo do Nowej Świdnicy. W tej maleńkiej wiosce mieszka ok 200 osób, w 44 domach żyją swoje spokojne życia z dala od wielkiego świata. Śniegu tam tyle, co wszędzie dookoła, czyli porządnie napadało i mróz też całkiem przyzwoity. To była krótka wizyta, udało nam się spotkać ok 10 % mieszkańców, kilka psów i zajęte sobą krowy. A w internecie można znaleźć informację, że wieś powstała ok. 1672 r. jako osiedle dla wygnańców religijnych. Jej założycielem był Hans Christoph von Schweinitz, luteranin, asesor, właściciel majątku w Biedrzychowicach, Grodnicy. Przyjemnie było wędrować wokół najmłodszego miasta w Polsce, paradoksalnie, bo Olszyna urodziła się już w XIV wieku :) A pod domem Wawrzynka zadomowiły się bażanty ! Podobno jak co zimę :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję