sobota, 3 listopada 2012

Dookoła Chojnika razem ze słonkiem


Tradycyjnie na początku listopada, zaraz po święcie wydrążonej dyni i uczt za zmarłych kręciłyśmy się dookoła Chojnika. Na rozgrzewkę szlak czerwony, dziś czerwony buczynowymi liśćmi. 
Pięknie wygląda jesień w lasach buczynowych, szare, gładkie pnie, liście w kolorze ochry, stal i żelazo, zimne z ciepłym, na stokach góry Chojnik, między granitowymi skałami. 
Brakuje tylko skrzata leśnego, księżniczki w krwistoczerwonej albo szmaragdowej sukni i Witolda. Nasz cel wysoko nad nami, dumny zamek na skale, niezdobyty, zwyciężony przez żywioły. Trzeba troszkę zejść ze szlaku na pastwisko saren, żeby ujrzeć Chojnik w całej okazałości i przemyśleć, czy sił wystarczy na tą górę. 
Zadziera stołp ta twierdza :) MajLo zmierzyła Chojnik jęzorem i zniecierpliwiona sesją pobiegła na szlak. Zdecydowała się na wejście Ścieżką Kunegundy, czy już słyszała, czy jej psi zmysł jej podpowiadał? To było bardzo wesołe spotkanie, zza skał wyskoczyła równie radosna młoda suczka Lejdi i obie rudzieńkie zaczęły zabawę w liściach.
 Aż szelki od tego popękały, aż się ludzie śmiali, liście fruwały, ogony merdały, aż żal było się rozstawać, niestety Lejdi i jej stadko miała całkiem w drugą stronę plan. 
Ciekawe, czy przyglądała się nam kuna Kunegunda… w końcu takie zamieszanie na jej ścieżce! Mało kto wybiera ten stok góry, podejście jest bardziej strome i wije się między skałami, ulewa liści, która musiała tutaj przejść niedawno pokolorowała szlak i skryła pod buczynowymi, rdzawymi kałużami folium różne niespodzianki, nie zawsze miłe. 
I dziwne, że jeszcze nikt nie wpadł na pomysł, że po liściach jeszcze szybciej by się zjeżdżało na sankach ! Zwłaszcza po lekko mokrych stokach usłanych drzewnym opadem :) 
No tak tak, z tym Witoldem tutaj to się trochę zagalopowałyśmy, konina by sobie jeszcze połamał nogi na tych ukrytych kamieniach albo co najmniej poobijał delikatne pęcinki. Lekko zagadane, zapatrzone w okolicę i ustawienia Kani, zupełnie nieświadomie weszłyśmy na biegnące nieco poza szlakiem, wiodące prosto na zamek, kamienne schodki. Nas tu jeszcze nie było. Zupełnie nie przyszło Jaremce na myśl, że są tu po to, żeby z nich nie korzystać! Zwłaszcza, że tak jej do twarzy na stopniach, wśród korzeni i skał. 
Stromo ale nie za długo wspina się tą drogą na zamek. Wystarczy przejść pod kamiennym łukiem i można się już szykować na rycerską ucztę :) 
Razem z nami na Chojnik weszło słonko. Uczta solarna, bogata w witaminę D, z widokiem na Hutnicki Grzbiet, Długi Grzbiet, Piekielną Dolinę i sąsiadkę górę Żar na początku listopada. Takie atrakcje są dla tych co wierzą w lato na kilka dni po pierwszym śniegu. 
 
Przyjemnie jest się wygrzewać na pachnącej macierzanką plaży pod zamkiem, planować kolejne wycieczki, odgadywać imiona szczytów… Relaks ! 
Słonko szepnęło, ze zaraz schowa się za chmury, więc się przeciągnęła Jaremka, ziewnęła i ogłosiła pełną gotowość do zejścia. Entuzjazm MajLo, prawie bezludne szlaki i dużo sił w zapasie. 
Trzy warunki niezbędne, żeby zdecydować się na debiut Jaremki  na Zbójeckich Skałach. 
Grupa skalna na północnym zboczu góry Chojnik to popularne miejsce, znajduje się tu jaskinia szczelinowa, Jaskinia Zbójecka i Dziurawy Kamień. Tym razem nie zajrzałyśmy do żadnej z jaskiń, bo mali zbójnicy właśnie dokonywali tu swoich pierwszych geologicznych odkryć. 
Naukowcom nie należy przeszkadzać! Na koniec liście amortyzowały z pieca na łeb. 
Zatłoczony autobus czekał na nas na przystanku. Czy to możliwe spotkać w siódemce całkiem przyjazną i miłą owieczkę ? Możliwe :) Z Kanią czeka nas jeszcze wiele ćwiczeń, nowy cel, jak oddać prawdziwy kolor jesiennej buczyny .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję