wtorek, 16 lipca 2013

Izeriada. Rejon Izerskie Garby. Wysoki Grzbiet (sam środek)




W nieokrągłą rocznice uwolnienia w USA handlu opium od podatków federalnych i opatentowania tablicy korkowej, w rytmie Marsylianki wesołym, chaotycznym pochodem, nieuporządkowana, nieuwiązana (jak to, jak to) nasza, bo czyja grupa, wybrała się na Izeriadę. 
Odwiedzić Stanisława na Białym Kamieniu z Izerskich Garbów. Wyżej położonej kopalni nie znajdzie się w całej Europie Środkowej. 
Na samym starcie smutne odkrycie, zniknęło stare schronisko z Rozdroża Izerskiego, dawne Ludwigdsbaude, w którym w XIX wieku mieściła się wypożyczalnia koni wierzchowych i stacja tragarzy lektyk, odbudowane w 1912 roku po pożarze. Po wojnie ochrzczono je Leśną Chatą, założono w niej prewentorium gruźlicze dla dzieci, następnie mieszkali tu pracownicy leśny… spóźniliśmy się kilka dni, ruinę rozebrano. 
Tak chyba będzie wyglądać rewolucja izerska… Rozebrano też większość budynków i urządzeń przemysłowych kopalni Stanisław, stare szlaki przykrywane są asfaltem… 
Trzeba się spieszyć, żeby poczuć klimat przedwojennych maleńkich osad pochowanych między grzbietami. Sio marudzeniom. Z 767 na 1050 m n.p.m. wiedzie szlak zielony o bardzo izerskim charakterze. Bo co to za góry, takie nie góry, do czasu nagłej leśnej stromizny korytem potoku, środkiem lasu do Rozdroża Zwalisko i dalej przez Skalne Bramy na księżycowe podwórko Stanisława. Taras widokowy na Szrenicę i Śnieżne Kotły. 
Za darmo. Za trochę potu. W tle miarowe stuku stuk geologicznych młoteczków, może piryt, może wollastonit albo czarny turmalin, ametyst, wezuwian, hematyt lub kwarc mleczny, kto wie jaki skarb podaruje Stanisław poszukiwaczom. 
Czy uda się przegonić słynne gniazdo kaolinu … Powodzenia, my idziemy dalej w stronę Wysokiej Kopy wystukać podeszwami jakieś miejsce na popas. 
I miejsce się znalazło, tuż nad Jagnięcym Potokiem, między Wysoką Kopą i Sinymi Skałkami. W dole mokro, torfowo, podmokle, sam początek potoku, który za 4 km dotrze na Halę Izerską i przekaże pozdrowienia od MajLo i Gabry samej Izerze. 
Brakowało tylko jelenia wyłaniającego się z soczystej zieleni. Tylko, czy by nam bułek on nie zjadł? I teraz miał nadejść ten moment, kiedy idąc w stronę Świeradowa miały się przed nami otwierać panoramy i widoki na Halę Izerską i Stóg Izerski i na te polany poprzecinane potokami. 
Pewnie by tak było i pewnie by nam się podobało a buzie by się śmiały, gdyby nie chmura, która zeszła nisko i zabrała, schowała cały świat. 
Spacer w chmurze wcale nie jest taki zły, zrobiło się przytulnie, tajemniczo, ludzie wyłaniali się nagle i nagle znikali. Na psach nie robiło to żadnego wrażenia. Gabra węszyła, znikała to tu to tam, MajLo pilnowała stada a Boguś jako jedyny przestrzegał przepisów i grzecznie szedł na smyczy. 
Okazało się, że ma najlepszy węch, bo już wiedział, że na rowerku nadjeżdża zielony pan NoWłaśnie  z automatyczną reprymendą. Niech mu Izer asfalt wygładza :) Żółtym szlakiem, 100 % asfaltu i wszyscy już zgodnie z tym co nakazane. 
Co to my nie umiemy być jak Szwejk? Jeszcze same sobie mandaty powystawiałyśmy i je zapłacimy w najbliższej kasie! 
Tak było w Izerach, podczas Izeriady w rocznicę wejścia pierwszej kobiety na Mont Blanc i uruchomienia pierwszej linii tramwaju elektrycznego we Wrocławiu. W rocznicę nieokrągłą urodzin Augusta Cywolki.On pewnie też zaczynał od studiowania mapy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję