poniedziałek, 24 marca 2014

Marysin - pod Łabskim Szczytem - Szrenica




Najpierw było lato, zaczęło się rano w Jeleniej Górze a skończyło wieczorem na Szrenicy. 
Od dawna wyczekiwany weekend w Karkonoszach zaczął się w Marysinie, dzielnicy Szklarskiej Poręby. Marysin zajmuje stok Grzbietu Śląskiego na prawym brzegu Kamiennej w Karkonoskim Padole Sródgórskim. 
Marysin był w XVI w. schronieniem dla protestanki, religijnej uciekinierki z Czech Marii Pluch, była tu pierwsza, pierwsza się tu osiedliła i pozostała w nazwie aż do dziś. Potem przybyli kolejni uchodźcy i powstało osiedle. 
Marysia z Marysina na pewno chadzała okolicznymi lasami, musiały jej się podobać, zwłaszcza w słoneczne wiosenne dni, rozśpiewane ptakami i szumiące woda w potokach, pyszną wodą, bo spływającą z gór. Kropelki, które przed chwilą uwolniły się z masy śniegu, gdzieś tam wysoko, wysoko, gdzie wiosna inaczej wygląda, przynajmniej na samiuśkim jej początku. 
Nie wszystkie płatki śniegu spływają, aktualnie poważnie wyglądającym burzliwym nurtem Szrenickiego Potoku, część wybiera dla siebie żółty szlak i przyjemnie chłodzi. Wartko tak w dół zmierzać, pod górę wolniej, po głazach, bo taki ten żółty szlak jest, stromy, kamienisty i w jednym z najpiękniejszych fragmentów karkonoskiego lasu. 
Zmęczenie przegrywało z zachwytem, MajLo węszyła, leśny skrzat. Do twarzy jej w tym lesie wśród otoczaków. Korytem aż do Rozstaju przy Szrenickim Potoku, gdzie szlak żółty łączy się z zielonym i dalej już razem, raźniej aż pod Łabski Szczyt. 
Imponujący Szrenicki Potok, wiosną to prawdziwy mocarz, groźny i rozpędzony, aż głazy z łoskotem się przesuwają, taką ma siłę. Obojętne na ten hałas Kukułcze Skały z góry spoglądają na Borówczane Skały, chociaż te pierwsze są niższe to jednak położone są nieco wyżej od drugich. 
Obie formacje skalne zbudowane są z granitu karkonoskiego z charakterystycznymi ciosami, spękaniami i kociołkami wietrzeniowymi. Trudno w Karkonoszach nie popękać zimą. 
Można popękać dostojnie, niewzruszenie, można być twardym jak skała. Tylko trzeba mocno w ziemię się wbić. W sobotę, gdyby skały miały oczy, to by nie musiały ich mrużyć od wiatru i śniegu, jeśli już to od słońca. 
Pod Łabskim Szczytem Jaremka przeczytała szlaki, zgodnie z planem opuściłyśmy szlak żółty, z resztą zima dalej nim się nie da iść, zamknięty! 
Wygodnie szło nam się zielonym to i na nim pozostałyśmy. Prowadził nas zboczem Szrenickiego Kotła, kładkami nad Szrenickim Mokradłem, bezpiecznie, chociaż czasem psikuśnie łapał nas za nogi i wciągał głęboko pod śnieg, 
przypominając, ze pod nami żyją swoim życiem potoczki, mnóstwo maleńkich cieków wodnych. Woda, mnóstwo wody, wilgoć, Kocioł Szrenicki to teren podmokły, z torfowiskami, porośnięty Kosówką, tutaj rodzi się Szrenicki Potok. 
Nasz cel, Szrenica, schronisko, stale przed nami, nie znikały z pola widzenia, najpierw były daleko a potem z każdym kilometrem i centymetrem … stały się już całkiem blisko. 
Mokra Przełęcz, weszłyśmy na Główny Szlak Sudecki  w kolorze czerwonym, mięłyśmy skalne Trzy Świnki, była kąpiel w basenie trawiastym, jeszcze trochę śniegu, w sobotę wydawało się, że ostatniego tej wiosny…. 
i Jaremka drugi raz w swoim życiu przekroczyła gościnny próg schroniska Szrenica na Szrenicy. Schroniskiem kieruje p. Ewa, która posiada osobistego corgi, Pembroczynkę. Niestety nie było jej w schronisku. Chwila odpoczynku po około 10 km pod górę… obiad. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję