wtorek, 26 lipca 2011

45:19,30:11,90:37,70

45 dzień, zleciało, już bliżej niż dalej :) Jeszcze mam dość sił, żeby dojść do lecznicy Ostoja i cierpliwości, żeby dać się zbadać i wygłaskać. Zdrowie dopisuje mi i maluszkom. Waga, progesteron i temperatura prawidłowe. W polach zaczęły się już żniwa, w tym roku nie będę się im przyglądać, na pewno mimo to będą przebiegać prawidłowo ;);) Jak widać pewien koń to olewa ! Kopytne bywają dziwne, ciekawe jak się miewa Wojtuś... w tyle miejsc pójdę dopiero w październiku. Nie narzekam, jest mi dobrze, nie głoduję jak dzieci w Somalii, nie walczę o dobry nastrój i nie przegrywam jak Amy Winehouse, kocham świat z jego niedoskonałościami, zwłaszcza teraz, kiedy krewetki muszą czuć, że na zewnątrz jest równie bezpiecznie jak wewnątrz. Pani mi pomaga, rozmawia z nimi i głaszcze. Ciekawe co one na to? Rosną, rosną, nasłuchują, rozwijają się, dużo jedzą i piją... A z badania wracałam luksusową limuzyną, ja to mam życie. Czy ktoś zauważył, że ślina ścieka mi z języka ? albo to, że okolica jest interesująca? Oprócz brzucha jest jeszcze tyle do oglądania ;););)

2 komentarze:

Dziękuję