sobota, 26 maja 2012

Michałowice-Szklarska Poręba Dolna-Górzyniec-Piechowice

Zielony, czarny, żółty, takimi szlakami przyszło nam wędrować w sobotę. Pogórzem Karkonoskim i Izerskim, szlifując formę przed górami. Trasa autorska kapitana Fosza. Kilkanaście kilometrów lasami, wspaniała wyprawa. Wyszliśmy z Michałowic - wieś, która wg legendy została założona, przez trzech braci Michałów - uciekinierów religijnych z Czech :) Najpierw towarzyszył nam Rudnik z pyszną zimną wodą i Jastrzębce leśne, doskonałe na wątrobę, choroby wrzodowe, przeciwgrypowe, moczopędne i przeciwdrobnoustrojowe, pora zbierać, bo w lasach karkonoskich kwitną obficie. Jastrzębiec z rodziny astrowatych lubi lasy i skały, u nas mu chyba dobrze, bo gdzie nie spojrzeć żółci się pięknie. Skał tu dostatek, wzdłuż Rudnika i rzeki Kamiennej. Szlak zielony z Michałowic do Szklarskiej, na odcinku do rzeki Kamiennej jest raczej rzadko odwiedzany, chociaż to droga bardzo przyjemna, lekka i pachnąca lasem, na dodatek miseczka z wodą płynie wzdłuż i łatwo się z niej napić. Polecamy wszystkim psim turystom. Potem było trochę pod górkę,szlakiem czarnym, czyli łącznikiem, Szklarską Porębą Dolną, w której panuje leniwy klimat wczasowy i przepiękna tradycyjna sudecka architektura oraz gościnność. Sielanka i nastrój wakacyjny skończył się w lesie, ostro pod górę, mijali nas szaleńcy na rowerach, czy przeżyli, nie wiemy :) gnali jak huragan. Od dziś już wiemy, że Zbójeckie Skały oznaczają, że będzie już łatwiej i łagodniej :) Można się tu wspinać, kiedyś było to ulubione miejsce wycieczkowe, wspaniałe punkty widokowe na Karkonosze. Doceniali to niemieccy mieszkańcy nazywając to miejsce w XIX wieku Moltkfels, budując tu gospodę z noclegiem oraz wieżę widokową, do dziś pozostały jedynie smutne ruiny pomnika ku czci Helmutha Moltkego. Fleischersteine to jedno z zapomnianych miejsc w Górach Izerskich, warte przypomnienia, zwłaszcza, że kilka kroków dalej znajdują się sztolnie kopalni pirytu. Żółty szklak zaprowadził nas do Zakrętu Śmierci, to stały tras wycieczkowych, można tu dojechać i bez wysiłku zerknąć na panoramę Karkonoszy. My wolimy przyjść, wtedy widoki smakują bardziej :) W drodze powrotnej odwiedziliśmy wspomniane sztolnie kopalni pirytu. Wydobywano tu surowiec do produkcji kwasu siarkowego wytwarzanego w miejscowej witrolejni Prellera. Najgłębsza sztolnia ma ok 100 m głębokości. W upalny dzień można się tu wspaniale schłodzić, poczuć tajemnicę schowaną w ciemnościach kopalni i usłyszeć jakiegoś mieszkańca, który szura w dole. Kto tam mieszka, trudno powiedzieć, może tylko woda a może lis, borsuk, a może sam Duch Gór ? Kto ma ochotę może sam sprawdzić :) Szlakiem, do domu wracały zmęczone ciężką pracą konie zrywkowe, wielkie i silne zwierzęta, które tutaj w górskim lesie trudno zastąpić maszyną. Te konie zawsze budzą nasz szacunek, kto przyglądał się na czym polega zrywka doskonale wie, że to nie jest łatwy chleb. Poszliśmy dalej, do Górzyńca na małą kąpiel w Małej Kamiennej i Piechowic. W Piechowicach zatrzymał nas wyścig kolarski Bałtyk-Karkonosze. Kibicowaliśmy pomarańczowym. Grzbiet Wysoki przeszłyśmy już prawie w połowie, czas na czeską część !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję