wtorek, 17 września 2013

Kaniobranie




Kaniobranie w sobotnie popołudnie. Hania, Zosia, Rudy, Gabra, Boguś, Jaremka, Pąpiru i ja. Liczba atomowa tlenu, 1000 w systemie dwójkowym, liczba naturalna, nieskończoność,  obfitość, doskonałość. 
Ośmioro wspaniałych, spełnionych poszukiwaczy dobrej zabawy w łąkach. W Chinach ósemka oznacza dążenie do celu i sukces. Sobota była chińską ósemką. Bogactwo. Osiem błogosławieństw. Żniwiarz. Ząb mądrości. 
Czyli Czubajki kanie musiały się znaleźć, chciały nie chciały… wyrosły wysoko i same się rzuciły w oczy. Stroszka strzelista, gularka, gapa, sowa, parasolowiec, parasolnik, czubaj, czubak, drop, kania, sójka, bedłka parasolowata, deszczochron czyli Macrolepiota procera z rodziny pieczarkowatych. 
Kapelusz smaczny w całej swojej rozciągłości a ta rozciągłość to nawet 30 cm średnicy z ciemnym garbkiem na środku. Wysokość imponująca, wzrost do 40 cm, widać Kanię z daleka. Lubi wapń, gleby piaszczyste i gliniaste, łąki, pastwiska, cmentarze, skraje lasów. 
Występuje od lipca do listopada – teoretycznie, bo praktycznie nam się kojarzy z jesienią. Hania bardzo zżyła się ze swoim parasolnikiem, czy Kanię boli jak się ją zrywa? Nas boli jak Kanie zrywa kto inny! 
Zosia od Kani woli jeżyny, można ją spokojnie zostawić przy krzaku i ona od tego krzaka nie odejdzie póki nie ogołoci. MajLo pilnowała, dziewczynki może i są trochę do oszczekania ale jak jest przerwa w marszu to całe stado trzeba mieć na oku. Po sąsiedzku bzyg bzyg Trzmielówka łąkowa z rodziny bzygowatych zajadała się. 
Udaje trzmiela, sama nie posiada żądła, więc udaje… taka jest sprytna. Nie trzeba się ich bać, wystarczy się dobrze przyjrzeć, żeby zauważyć, że od Trzmiela różnią Trzmielówkę wielkie oczy i krótkie czułki, czasem siadają na człowieku i spijają pot i nie robią krzywdy. Nie robią też kłopotu Trzmielom podrzucając im do gniazd larwy, te larwy są jak sprzątaczki, żywią się martwymi larwami i resztkami organicznymi. 
Trzmielówka musi być z natury sprytna. Kanie były pyszne, z resztą cała sobota smakowała wyśmienicie. Gabra z Bogusiem poużywali sobie w błocie oj poużywali. To taka historia, że lepiej nie wspominać!

1 komentarz:


  1. Gratuluję, udanego kaniobrania. Miejscówka widać nie zawiodła.
    Sam uwielbiam kanie, dziś już jadłem smażone :)
    Pozdrawiam, wolnym czasem zapraszam na mojego bloga ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję