niedziela, 19 sierpnia 2012

Na upał Żwirownia czyli jezioro Bobrownickie

Z rana urodził się plan w góry, potem plan zmienił się na plan Gaba i woda a na koniec wyszło, że woda :) Plan Gaba wciąż mamy nadzieję aktualny w końcu! Musi się udać, żeby się spotkać:) Blond głowy muszą się tylko wspólnie zaplanować :) Popołudniowy sobotni skwar, co tu robić? Najlepiej sprawdzić jak chłodzi woda Żwirowni w taki upał. Przed Jaremką godzinka drogi z okładem. Na szczęście na trasie pastwiska krowie i poidła z zimną wodą. Pastuszka nie grymasi, wizyta w poidle przypadła jej do gustu, żadna z niej przecież wyperfumowana dama. Poza tym kto jak kto ale jak się pies rodzi pasterski to wszystko co na pastwisku jest przyjazne i dostępne. Orzeźwiona kąpielą w krowiej misce żwawo przemierzyła Dąbrowicę i nawet nabrała ochoty na ściganie się z pociągiem. Niestety ten wyścig przegrała, pociąg odjechał w stronę Wrocławia. Pasażerom pomachałyśmy. Szczęśliwej podróży w znane. Na Żwirowni, która według nowych map nazywa się jeziorem Bobrownickim, tłum amatorów wodnego relaksu, wędkarze, pływacy, grille, leżaczki, wesoło i wakacyjnie. Udało się nam znaleźć wolną plażę. Jaremka pływała i pływała a jak nie pływała to przyglądała się sąsiadom z bardzo nowoczesnymi wędkami, które dźwiękiem sygnalizowały, że ryba bierze. Rewolucja wędkarska, już nie trzeba siedzieć i wpatrywać się w spławik? Na psi relaks w naturalnym zbiorniku wodnym chyba jeszcze nie wymyślono żadnej nowoczesnej metody... no chyba, że już coś wymyślono ale jeszcze do nas nie dotarła. Taka sobie pomyślmy przenośna bieżnia podwodna... brrrr. Jaremka cieszy się sposobem naturalnym, wypływała się po czubek uszu. Jak nie pływała to skakała szalona po skarpie, zadziwiając sąsiadów wędkarzy, że sił i zapału w niej jak u brytana jakiegoś co najmniej. Nie sama MajLo pływała w jeziorze, nie tylko ona i plażowicze. Łabędzia rodzina z trudem poszukiwała spokoju, gnana z miejsca w miejsce z wyrozumiałym spokojem przyglądała się weekendowym gościom. Z dystansu, żeby się nie denerwować i nie syczeć, bo przecież dzieci są w tej rodzinie. Goście w końcu odjadą na kolacje i sen a wtedy cała Żwirownia będzie tylko dla łabędziej rodziny i reszty ptasich mieszkańców zbiornika. Jaremka się nacieszyła wodą do syta, pora wracać do domu. Nieśpiesznie, więc udało się wypatrzyć kwitnący Zawciąg pospolity z rodziny ołownicowatych. Roślina zmienna w określeniu podgatunku, który zależy nie od morfologii ale od miejsca występowania. Nasze znalezisko to być może Zawciąg łyżeczkowaty ale kto by miał pewność ...zastosowanie lecznicze ograniczone, stosowany w leczeniu otyłości, zaburzeń psychicznych i zapaleń cewki moczowej. Symbol sympatii. Po sąsiedzku na łące zakwitła na fioletowo Mięta polna. Mniej popularna od kuzynek szeroko stosowanych w lecznictwie i kuchni, posiada te same olejki eteryczne, stosowana w zaburzeniach trawienia. Przyjaciółka mleczarek, kiedyś powszechnie dodawana do mleka z tej prostej przyczyny, że hamuje proces kwaśnienia i przedłuża świeżość mleka. Smakuje wyśmienicie, delikatne miętowe listki. Mniam. Nie da się nie zauważyć, że Nawłoć kanadyjska kwitnie obficie od jakiegoś czasu, roślina miododajna, więc pszczelarz dąbrowicki wywiózł pasiekę w łąki i pracowite pszczółki wytrwale zbierają to co dla nich najcenniejsze z Drzewka Matki Bożej. Dla nich nie ma weekendu i relaksu nad wodą. Wspaniale rozbrzmiewa łąką nawłociowa pszczołami, praca wre, szacunek dla tych stworzeń zapracowanych. Na jesień podarują nam miód wielokwiatowy, smaczny rudawskim kwieciem. Ciekawe, czy pszczoły odczuwają upał...

4 komentarze:

  1. Jaremko, to miałaś dziewczyno szczęście z tym spacerem nad wodę.Mnie zaciągnięto na
    Śnieżne Kotły z Jagniątkowa( przez Paciorki i Rozdroże pod Śmielcem.Ale było cudnie i wcale nie czuło się tam wysoko upału. No i sprawdziłam się jako turystka wysokogórska...Ległam dopiero na dole przy samochodzie..
    Dostałam nawet ksywkę 'Kora Wędrowniczka'...
    Kora Małopocztańska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a my tez miałyśmy się wybrać do Jagniątkowa ale plan się zmienił, potem znów się zmieniła a na koniec wylądowałyśmy na Żwirowni :) Kora to dzielna turystka :) kolejna psina na górskich szlakach, trzeba w końcu brać przykład z sąsiadów! Pozdrawiamy :) a jak sobie radziła w Śnieżnych Kotłach ? Jaremka tam miała kilka trudnych chwil, bo nóżki za krótkie a głazy za duże :)

      Usuń
    2. Jaremko, Pani była łaskawa, byliśmy na górze i nie schodziliśmy zielonym tylko żółtym do schroniska Pod Łabskim Szczytem. Pani chciała w ten sposób oszczędzić zbyt wielu wrażeń wysokogórskich mnie i znajomym z W-wy. Tylko ludzi było zbyt wiele... A jeden labrador, chyba Czech, wyżarł mi z miseczki wszystkie chrupki. Na szczęście potrawkę z jelenia zdążyłam już zjeść...
      Zresztą, co tam chrupki, ważny jest esprit..
      Teraz mamy chwilę wytchnienia, zbieramy siły i czekamy na najazd (tzn.przyjazd) Wikingów z Kopenhagi...
      Pozdr
      Kora z Gośką

      Usuń
    3. ten labrador z Czech to słynny wyjadacz miseczkowy :) ale bardzo przyjazny , jeśli to ten sam :) a może każdy labrador z Czech zachowuje się podobnie :) Ja się teraz cieszę gośćmi z wyspy królewskiej :)Pozdrawiamy wikingów, wszak cardigany były niegdyś nazywane ich psami :)
      Jaremka i Asia

      Usuń

Dziękuję